poniedziałek, 13 października 2014

[RECENZJA] Andrzej Wardziak - Infekcja



Warszawa - największe miasto w Polsce.  

Dwa miliony osób codziennie przechadza się ulicami stolicy żyjąc własnym życiem.

Wszystko to kończy się w wyniku jednego incydentu.  

Śmiertelna zaraza uderza w tętniące życiem miasto. Ludzie umierają, ale mimo tego żyją dalej

Tylko nielicznym udaje się przetrwać wystarczająco długo, aby uświadomić sobie co się właściwie stało. Aby przeżyć muszą przeciwstawić się infekcji, ale jak to w literaturze postapo bywa także samym sobie.

 Andrzej Wardziak w swojej książce pokazuje Warszawę jako pierwsze miejsce w które uderza epidemia, opisując miasto, w którym przyszło mu funkcjonować. Jest to także debiut pisarza. Czy powieść początkującegoautora może stanowić literacki rarytas? W tym wypadku z pewnością!


Apokalipsa Zombie jest domeną twórców amerykańskich. Polskie książki osadzone w tej tematyce stanowią prawdziwą rzadkość, a osobiście jak dotąd nie miałem okazji czytać żadnej. Dopiero „Infekcja” uświadomiła mi, że takowe istnieją. Sięgnąłem po nią z myślą, że będzie to kolejna pozycja, którą przeczytam i odłożę na półkę, zapominając o jej istnieniu. Jak się okazało, było zupełnie odwrotnie.


Zacznijmy od początku. Fabułę książki otwiera wydawałoby się nic nie znaczący incydent, który jednak jak łatwo się domyślić prawdopodobnie zapoczątkował zarazę. Następnie poznajemy historie różnych osób. Przykładowo z jednej strony mamy pracoholika, który z czasem okazuje się nie do końca zrównoważony psychicznie. Natomiast z drugiej, mamy wojskowego, którego każdy krok jest w pełni przemyślany, a zachowanie spokojne. Jak widać mamy tu do czynienia, z ciekawym kontrastem w ukazaniu postaci.

Kolejną rzeczą, jaką autor stawia na pierwszym planie, są miejsca w których akcja jest rozgrywana. Dość często pojawiają się nazwy ulic i konkretne miejsca, które każdy Warszawiak zna. Wyobrażacie sobie obóz wojskowy na Polach Mokotowskich? Albo gigantyczną rzeź na „Patelni”? Jeżeli nie, tym bardziej sięgnijcie po książkę! Dodatkowo osoby spoza stolicy niech się nie martwią. Brak znajomości ulic i miejsc nie wpływa bowiem na przyjemność czerpaną z lektury ;)

Czytając „Infkcję” bez wiedzy o autorze nigdy nie pomyślałbym, że mógłby to być jego książkowy debiut. Powieść jest napisana niezwykle starannie, warsztat z wprost emanuję profesjonalizmem. Literacko dojrzałe jest także rozwarstwianie fabuły na kilka osobnych opowieści, opowiadane w każdym rozdziale historie ocalałych łączą się bowiem w jedność dopiero w zakończeniu książki.

   Z elementów do których mógłbym się przyczepić, przychodzi mi na myśl jedynie kwestia szybkości rozprzestrzeniania się tytułowej "infekcji". Nie do końca bowiem wierzę, że takie miasto jak Warszawa, mogłoby upaść w ciągu zaledwie dwóch dni. 48 godzin to zdecydowanie zbyt krótko na zarażenie kilkumilionowego miasta.

   Podsumowując. Tytuł ten, chociaż mało znany prezentuję naprawdę solidną porcje postapokaliptycznej rzeczywistości, do tego osadzonej w naszych rodzimych realniach. Polecam książkę wszystkim fanom dystopijnych tematów, zaś miłośnikom zombie powiem jedno - po prostu musicie przeczytać "Infekcje"!



Łukasz Rzadkowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz