środa, 26 marca 2014

[RECENZJA] Apokalipsa Z - Tom I - Loureiro Manel



Za czasów istnienia ZSRR prowadzone były najróżniejsze badania naukowe. Ich rezultaty miały pozostać ukryte na wieki. Kiedy Związek Radziecki upadł i wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu, wystarczył jeden atak terrorystyczny, by świat ujrzał efekty wieloletnich sowieckich doświadczeń.  Mrok uderzył z wielokrotnie większą siłą niż w czasach zimnej wojny. Żywe trupy zaczęły pojawiać się na ulicach.


Pewien hiszpański prawnik, postanowił stawić im czoła… W świat pełen zombiaków „Apokalipsy Z”, zabrał nas Manel Loureiro. Na co dzień, jak i główny bohater książki, jest prawnikiem. Przed wydaniem papierowym „Apokalipse Z. Początek Końca”, Manel publikował w postaci internetowego bloga. Wykorzystując obie te rzeczy, możemy założyć, że tworząc główną postać, autor upodobnił ją do siebie samego. Przejdźmy teraz do dzieła Manela. Jak łatwo się domyślić, cała akcja toczy się w Hiszpanii. Główny bohater po utracie żony, postanawia prowadzić bloga, by wyjść z depresji i zacząć normalne życie. Początkowo luźne opisywanie przeżyć, z czasem zamienia się w relacjonowanie wydarzeń z jednej z kaukaskich republik.

Gdy wreszcie nadchodzi dzień, kiedy nic nieznaczący incydent przeradza się w śmiertelne niebezpieczeństwo wszyscy bezskutecznie starają się zatuszować sprawę. Wirus, zagrażający ludzkiemu istnieniu na ziemi, uwalnia się. Rozpoczyna się prawdziwa zagłada.

Przede wszystkim, pomysł napisania książki, jako postów na blogu, jest czymś nowatorskim i intrygującym. Świat widziany oczami bohatera, jest dla czytelnika bardziej zrozumiały. Czujemy świat wokół bohatera - dźwięk, zapach czy smak. Więź pomiędzy czytelnikiem, a postacią, jest zdecydowanie większa.

 Jak w wielu przypadkach, tak i tutaj musimy sporo poczekać, by spotkać pierwszego umarlaka. Przez pierwsze rozdziały, napięcie cały czas wzrasta. Każda nowa informacja jaka trafi do telewizji, radia czy internetu, od razu zostaje opisana przez naszego bohatera. Jak dla mnie dobre posunięcie. Dzięki temu czuć realizm powieści, bo niby gdzie na świecie, wiadomości zostają od razu w pełni przedstawione obywatelom danego kraju? No właśnie…

 Kolejna kwestia – fabuła. Niby historia jak każda inna, ale jednak czuć różnicę. Ciężko mi sprecyzować dokładnie w czym się ona przejawiała, ale klimat powieści był zupełnie inny niż amerykańskich odpowiedników. Przedstawiona ludzka mentalność była jakaś bardziej naturalna... bliższa. Nie było tu nadludzkich wyczynów, rodem z komiksów Marvela. Zwykły człowiek w zwykłym, ale zmienionym świecie.

Na duży plus zasługuję posunięcie autora w sprawie narracji. Wiadome jest, że podczas apokalipsy, po pewnym czasie najpewniej zabraknie prądu. Jako, że bohater chce zachować ciągłość informacyjną, w pewnym momencie przerzuca się na papierową wersję bloga – notatnik. Wtedy właśnie widać także charakterystyczną różnice w narracji. Jest to mało znaczący smaczek, który dodaję jednak powieści dużo realizmu.

Książkę czyta się przyjemnie. Miejscami można zarzucić jej przewidywalność i brak innowacji w wykorzystywaniu znanych motywów, ale mimo to dostarcza wielu emocji. Po skończeniu I tomu, na pewno zdecydowana większość z was sięgnie po kolejne części.


Łukasz Rzadkowski






   Autor: Loureiro Manel
   Tytuł:
Apokalipsa Z. Początek końca. Tom 1
   Tłumaczenie: Joanna Ostrowska, Grzegorz Ostrowski
   Format:
130 x 200 mm
   Liczba stron:
416

   Plusy:
     + Nowatorski pomysł na opisywanie historii w konwencji bloga
     + Skuteczne trzymanie w napięciu
    

   Minusy:
     - Czasami przewidywalna
     - Mało innowacyjna w wykorzystywaniu znanych motywów
     


   Sedno klimatu: Charakterystyczna narracja, Realizm.



Radioaktywny Ranking!
Jak oceniasz Apokalipsa Z?



 

Podobał Ci się artykuł? Daj nam o tym znać!

0 komentarze:

Prześlij komentarz