sobota, 13 września 2014

[RECENZJA] Przegląd Końca Świata: Deadline - Mira Grant



Obecnie rynek zalewają książki opowiadające o zmaganiach ludzi z zombie. W większości przypadków są to przeciętnie napisane historie, które w kółko powtarzają utarte schematy. Rzadko kiedy trafi się prawdziwa perełka albo coś, co można uznać za powiew świeżości. Na pewno Mira Grant wpasowuje się w tą ostatnią kategorię ze swoją trylogią. W tej serii zombie są jedynie tłem – wspominane w kontekście minionych wydarzeń, rzadko pojawiające się jako bardziej realne zagrożenie. Ale nie zmienia to faktu, że to książka sensacyjna opowiadająca o grupie blogerów, którzy są reporterami nowej ery.


Pierwsza książkę uważam za bardzo dobrą – pomimo objętości dość dobrze nakreśliła świat, w którym toczy się akcja. Wszystkie detale związane ze zmiana społecznego nastawienia do wielu spraw, będącą bezpośrednim skutkiem nagłej inwazji zombie, zostały przystępnie opisane i tworzą spójną, sensowną całość. Ludzie unikają kontaktu fizycznego kiedy mogą, w obawie przed potencjalnym zakażeniem. Trzy “kategorie” blogerów dostarczają im więc dawki emocji oraz informacji. "Przegląd końca świata" zakończył się dość mocnym akcentem, drugi tom kontynuuje historie tytułowej drużyny "Przegląd Końca Świata".

Tym razem to Shaun jest narratorem. Poza okazjonalnymi słownymi utarczkami z siostrą stara się prowadzić swoją drużynę do celu - wyznaczono nowych liderów każdej z grup blogersów, oglądalność jest wysoka. Pojawiają się nowe postacie, inne zostają zepchnięte na dalszy tor. Ekipę dużo kosztowało towarzyszenie senatorowi (teraz już prezydentowi) Rymanowi w jego kampanii wyborczej. Nie wszyscy wyszli z tego cało, a ci, którym się udało, zmienili się na zawsze. Shaun jest wrakiem człowieka, który stara się pozbierać, ale wizyta Dr. Kelly wciągnie go w wir wydarzeń, który dostarczy czytelnikowi sporo atrakcji.

Konspiracja odpowiedzialna za wiele tragicznych wydarzeń ma się dobrze a usunięcie Masonów z drogi do celu wydaje się być jednym z ważniejszych zadań, jakie sobie stawia. Wielu ludziom bardzo zależy, żeby nikt nie dokopał się do prawdy i jej nie ujawnił. Tym razem nie chodzi już o notowania, rankingi i oglądalność. Tym razem od sprytu Shauna będzie zależało życie jego i całej jego ekipy. Konspiratorzy nie przebierają bowiem w środkach.

DEADLINE to w dużej mierze równie dobra książka co Feed. Niestety pierwszy tom ma swoje przywileje – wszystko jest nowe, akcja dopiero się rozkręca. Lektura drugiego tomu, choć zwrotów akcji nie brakuje, nie szla mi już tak szybko. Czuć swoiste “zmęczenie materiału". Książkę można byłoby “odchudzić” o kilka stron, powinno to pozytywnie wpłynąć na dynamikę. Mira Grant stosuje też kilka pomysłów, które w moim osobistym mniemaniu są trochę za bardzo sci-fi jak na tą konkretną trylogię. Rozumiem założenia fantastyki jako takiej, ciężko spierać się o fakty i fizykę jeżeli chodzi o fikcję, ale autor do tej pory trzymał pewien wysoki poziom wiarygodności i prawdopodobieństwa. Wszystkie te mechanizmy amplifikacji, testy krwi, prysznice z dodatkiem wybielacza/chloru - to wszystko brzmi bardzo prawdopodobnie. I nagle stosuje dość ryzykowny pomysł, który zresztą wydaje się być tylko przygotowaniem gruntu na kolejne wydarzenia. Jednakże jak już wspomniałem – to może być kwestia mych osobistych preferencji, poza tym jest to tylko jeden z motywów pośród wielu zaprezentowanych w DEADLINE.

Cieszy większa rola Mahira – postaci będącej wzorem dobrego przyjaciela, na którego można zawsze liczyć. Pozostałe nowe postacie również są interesujące, ale nie przywiązywałbym się do nich zbytnio. Eksplorowane są także inne watki, chociażby osobliwa przypadłość niektórych ludzi, na którą cierpi również Georgia Mason – czyli Reservoir condition – forma wirusa, która opanowuje tylko jeden organ i nie powoduje pełnej przemiany. Sama grupa Przegląd Końca Świata znów rusza w teren, dla niektórych to będzie pierwsza wycieczka do stref o wyższym zagrożeniu. Zombie tez się pojawią, o to się nie martwcie.

Drugi tom sagi kończy nie jedna, a trzy bardzo istotne sceny. Jak widać autor ma opanowane do perfekcji używanie “cliffhangerów”, które niczym haki maja przyciągnąć czytelnika do kolejnego tomu. Na marginesie - już zacząłem go czytać.

Książkę polecam dwom grupom ludzi – fanom zombie gotowym na nowe podejście do tematu oraz lubiącym wszelkie amerykańskie filmy sensacyjne, w których tropienie intrygi wiąże się z wieloma emocjami (a bohaterowie muszą nie tylko strzelać, ale i analizować fakty, sprawy mają drugie dno a zdrada i śmierć czają się za każdym rogiem). Z każdym kawałkiem układanki jesteśmy bliżej celu. Mam nadzieje, że będzie warto i Mira Grant przygotuje godne zwieńczenie trylogii.


Michał Misztal "Saladyn"




1 komentarz:

  1. Nie chciałem zawierać w recenzji spojlerów, ale między napisaniem a publikacją tekstu udało mi się zapytać autorkę o dwie najbardziej irytujące mnie kwestie i otrzymałem odpowiedź. Autorka to fajna babka.

    OdpowiedzUsuń