czwartek, 19 marca 2015

[RECENZJA] Jericho



Akcja serialu rozgrywa się w niewielkim miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Życie wszystkich jego mieszkańców ulega zmianie, kiedy na niebie ukazuje się grzyb atomowy. Okazuje się, że w USA doszło do serii wybuchów nuklearnych, a większość miast zostało zniszczonych.


Zapowiadało się ciekawie, jednak rozwój sytuacji rozczarowuje. W całym filmie mamy zaskakująco mało postapokalipsy i survivalu. Większość fabuły opiera się na związkach między mieszkańcami - romanse, walka o władze - istna telenowela. Brak tu jakiejkolwiek walki o przetrwanie - bohaterowie w jakiś magiczny sposób mają dużo jedzenia, elektryczność a nawet gorzałkę, którą piją codziennie w miejscowym barze.

Oprócz braku typowych dla gatunku postapo elementów, mamy do czynienia ze średnimi aktorami.
Dialogi są trochę sztywne, a sama fabuła nie powala.

Jednak serial ma także przebłyski. Czasem czujemy nutkę napięcia, adrenaliny i jesteśmy w stanie obejrzeć odcinek ze szczerym zaciekawieniem.

Na obronę Jericho dodam, że serial kręcony był przy dość niskim budżecie - co niestety widać - i nie należy do najmłodszych (2006 r.). Jest to jedna z tych pozycji, której można poświęcić chwilę, ale nie trzeba - bo zbyt wiele się nie straci.

Ocena 5/10

Pani_Cogito
[Nuklearna Polska]

0 komentarze:

Prześlij komentarz