czwartek, 31 lipca 2014

[RECENZJA] El Eternauta





Powoli dorzucam do tematów postapokaliptycznych nowe komiksy, ale staram się pokazać Wam dzieła w jakiś sposób szczególne.
Ci którzy znają nasze dzisiejsze dzieło, niech sięgną do artykułu z sentymentem i dla przypomnienia, inni zaś niech odkryją te komiksy na nowo. 

Przeszukując zasoby internetu w poszukiwaniu wiedzy na temat tego komiksu natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł miłośnika komiksu Andrzeja Janucika. Zainteresowanych odsyłam do "Kolorowych Zeszytów". Jest to po prostu lektura obowiązkowa. Teraz jednak przejdźmy do sedna.


Na owe czasy, kiedy komiks ten po raz pierwszy ujrzał światło dzienne –w roku 1957- komiksy wyglądały zupełnie inaczej. Dla potrzeby prasy codziennej powstawały masowo komiksy czarno-białe tzw. paski komiksowe. I pierwsza seria naszego dzieła została wydana właśnie w takiej formie. 

Z dzisiejszego punktu widzenia komiks ten może się wydać mało interesujący, kiedy rozpatrujemy jego sferę graficzną. Wygląda zbyt klasycznie, a rysunki choć narysowane poprawnie są często zbyt statyczne, nie przedstawiają dynamiki charakterystycznej dla komiksów współczesnych. W kwestiach pozostałych, na przykład wyjątkowego klimatu, nie ma sobie on jednak równych. I skoro jesteśmy w tak klimatycznym miejscu jak Radioaktywne Recenzje rozumiecie chyba że obok takich rzeczy nie można przejść obojętnie!



„Eternauta”- bo ten właśnie ten komiks przypominam, miał wiele różnych wcieleń. Chciałbym skupić się przede wszystkim na dwóch wydaniach. Niestety jak to bywa w przypadku tworzenia wielu tomów danej historii często odbiegają one od zamysłu i jakości pierwowzoru. 



Pomysł i klimat pierwszego wydania był wyjątkowy. Autor komiksu był na tyle odważny, że poruszył w  nim różne problemy i treści z którymi borykała się Ameryka Południowa oraz świat tamtych czasów.  Poglądy autora komiksu nie były zgodne z ówczesnym światopoglądem więc po prostu nie mogło się to dla niego dobrze skończyć. Stał się on jedną z 30 000 zaginionych ofiar represji rządów generałów. Można zabić człowieka, ale idei kiełkującej w umysłach ludzi nie da się tak łatwo zniszczyć.  Pamiętajmy, że nie jest to tylko zwykła opowieść o najeździe kosmitów na naszą planetę. To sprzeciw jednostki na otaczającą rzeczywistość. Rzeczywistości brutalnej -walki o władzę, fałszu i zakłamania.


Tytułowy Eternauta podróżuje przez czas i przestrzeń więc widzimy, że niezależnie od czasu dotykać będą wszystkich zawsze i wszędzie te same problemy. Komiks ten to ponadczasowe  .


Historia zaczyna się tak naprawdę od zmaterializowania tytułowego Eternauty w pokoju scenarzysty komiksu. Nasz bohater jest wygnańcem podróżującym przez czas i przestrzeń, który próbuje odnaleźć najbliższą rodzinę. Przy biurku scenarzysty snuje opowieść o wydarzeniach poprzedzających jego tułaczkę.



Pewnego zimnego wieczoru w Buenos Aires niewielka grupka przyjaciół spotyka się towarzysko na grze w karty-” Truco".
 Dlaczego zwracam na to uwagę? Odpowiem na to później...




W trakcie jednego takiego spotkania dochodzi do dziwnych wydarzeń, które odmieniają ich dalsze losy. Niby nic- za oknem spokojnie pada śnieg i nikt nawet nie przypuszcza, że to zapowiedź zbliżającej się apokalipsy.  Z radia zebrani dowiadują się o eksplozji nuklearnej potem zapada śmiertelna cisza. Cisza towarzyszy również pogrążonemu w opadach zabójczego śniegu- miastu. Na każdym kroku oglądamy śmierć - ludzi na ulicach, kierowców zaskoczonych opadem śmiercionośnego puchu lub też tych  którzy bezmyślnie odważyli się wyjść na zewnątrz.




Zwróciłem szczególnie uwagę na pozornie nieistotny fakt karcianej gry zespołowej. W walce o przetrwanie nie ma miejsca w tym komiksie dla samotnych bohaterów. Ci którzy przeżyli usiłują  wspólnie zorganizować jedzenie , wodę i broń.
W obliczu zagrożenia zupełnie różni ludzie, o całkowicie odmiennych poglądach, potrafią zjednoczyć siły w walce ze wspólnym wrogiem. Jakby na wiele lat przed upadkiem komunizmu przewidziano potęgę jedności ciemiężonego społeczeństwa. I dlatego szczególnie nam, Polakom ta historia powinna być bliska. 



Na przykładzie tego komiksu widzimy świat ogarnięty zniszczeniem. Nie mamy do czynienia z cywilizacją najeźdźców, których jednoznacznie możemy zidentyfikować.  Walczymy z bliżej nieokreślonym wrogiem -siejącym strach, śmierć i zniszczenie. Słowo „wróg" nabiera w tym komiksie zupełnie innego znaczenia. Bohaterowie komiksu walczą z  całym szeregiem różnych istot.  Przerażające jest to, że prowadzimy tak naprawdę bratobójczą walkę z istotami nam podobnymi. Stworzeniami z podbitych światów, kontrolowanymi przez bliżej nieokreślone istoty. Widzimy, że jeżeli poddamy się bez walki możemy podzielić ich los.
Na jednym z kadrów ujrzymy urządzenie , którym najeźdźcy kontrolują układy nerwowe swoich "żołnierzy" . Zostało ono wydobyte z ciał zabitych przez ludzi obcych.

Współcześnie też jesteśmy manipulowani w różny sposób przez polityków, telewizję czy wszechobecną reklamę.
Nie zawsze wiemy kto tak naprawdę pociąga za sznurki , ale powinniśmy mieć chociaż taką świadomość, by nie stać się istotami bez uczuć, bez sumienia podążającymi drogą zaspokajania własnych konsumpcyjnych potrzeb. Nie dajmy się manipulować "władcom marionetek "!





Kiedy porównujemy oba komiksy nie dostrzeżemy w fabule zbyt wielu różnic. Zamysł późniejszego wydania przez ogromny szacunek do pierwowzoru pozostał ten sam. Forma wyrazu wydania z 1969 r.j est zdecydowanie bardziej mroczna i pesymistyczna. W pierwszych  częściach komiksu widzimy, że los Argentyny nie jest do końca obojętny innym narodom. Widzimy wsparcie francuskich bombowców, które zostały wprawdzie zniszczone przez najeźdźców  przed osiągnięciem celu, ale nadzieja na brak zobojętnienia środowiska międzynarodowego napawa  optymizmem.
Nie ma takiego optymizmu w komiksie Brecci- naród argentyński pozostawiono samemu sobie. Czy takiego rozwoju wypadków życzylibyśmy sobie gdyby "obcy" kraj przyglądałby się, aż dumny naród wykrwawi się w walce z okupantem.  Czy w chwili słabości dokonałby kolejnego rozbioru  i pragnąłby zagarnąć  nasze bogactwa naturalne"? Czy  Eternauta to czysta fikcja autorów komiksu czy futurystyczna wizja rzeczywistości?!
Przyjrzyjmy się bliżej postaci najeźdźcy, który zdaje się stać dość wysoko w tamtejszej hierarchi .  Wydaje się jednak, że to nie on jest władcą marionetek i ktoś inny pociąga za przysłowiowe sznurki.
Postać niemal ludzka gdyby nie brać pod uwagę wielopalczastej dłoni. Wydaje się , że celowo wybrano do tej roli stworzenie nam podobne, by łatwiej było zdobyć nasze zaufanie. Ku ironii losu właśnie na tym kadrze widzimy najeźdźcę , który jakby składał przyrzeczenia bez pokrycia. Ile światów udało się w ten sposób oszukać zobaczymy jedynie po różnorodności stworzeń z jakimi przyszło walczyć ludziom.
Ta sama postać w komiksie Brecci jest już mniej ludzka, a jej twarz ukryta jest pod białą maską. Co łączy obie postaci? Przede wszystkim hipokryzja, demagogia i populizm.

Zamysł autorów obu wydań jest wyjątkowy. Dzieli je niestety przepaść dziesięcioleci .Wydanie z 1969 r. jest dojrzałe i głęboko przemyślane pod każdym względem. To co najbardziej urzeka mnie w dziele Brecci, to wyjątkowo trafnie dobrane operowanie światłocieniem. Czytanie-oglądanie takiego komiksu sprawia nie tylko prawdziwą przyjemność, ale niemal namacalnie pozwala odczuć niebezpieczeństwo i niepokój bijący z każdego kadru komiksu.
Weźmy np. przewijającą się kilkukrotnie w komiksie Brecci  postać  człowieka z opuszczonym karabinem. W całej swej prostocie kadr ten jest niezwykle wymowny. Widzimy obrys sylwetki zrezygnowanego człowieka, który stoi jakby na krawędzi przepaści. Cały dramat zdaje się rozgrywać w jego głowie. Nie wiadomo czy na skutek traumatycznych zdarzeń, widoku śmierci wielu ludzkich istnień, nie widzi już dla siebie żadnej nadziei. Zdaje się, że tylko malutki krok dzieli go od tego trudnego wyboru. Coś magicznego jest w tej kompozycji- nieprzeniknionej  pustce  kadru.



 








Bardzo spodobało mi się zdjęcie, które odnalazłem w internecie. 
Postać „Eternauty” w pewnych rejonach świata a w szczególności Ameryki Południowej , urosła do miana symbolu. Stała się krzykiem społeczeństwa , które nie potrafi pogodzić się z otaczającym je otoczeniem. Buntu przeciwko układom i hipokryzji rządzących. Takiego przedstawia go grafiti na ścianie, wyłaniające się jakby z innej czasoprzestrzeni. 
Tytułowego bohatera oddziela od świata przynoszącego jedynie zło i śmierć, cienka warstwa ochronna maski i kombinezonu. Dzięki temu zdaje się być obojętny na warunki śmiercionośnego świata zewnętrznego w jakim przyszło mu żyć. Jeżeli przyjrzymy się temu zdjęciu bliżej okaże się , że postać nie z tego świata mimo, iż ma nam wiele do opowiedzenia może zostać niezauważona przez widocznych na zdjęciu egocentrycznych konsumentów. Tak jak zmaterializował się "Eternauta" w pokoju scenarzysty tego komiksu , tak może "On" przejść niezauważony w naszym świecie.

Komiks ten cieszył się dużą popularnością , o czym świadczą liczne historie na „ motywach”. Powstało ich bardzo wiele, ale tak naprawdę może trzy, cztery części zasługują na uwagę.
 Komiks zdobył również spore zainteresowanie poza granicami Argentyny. We Włoszech taki tytuł nosił magazyn komiksowy, który prezentował dość wysoki poziom artystyczny i dokonania wielu wspaniałych artystów.
Poniżej prezentuję chronologicznie okładki poszczególnych wydań tego komiksu, doceniając szczególnie alternatywną historię Brecci. Opowieść straszną i mroczną, ale dla mnie wyjątkowo bliską...


Gleb'an












































0 komentarze:

Prześlij komentarz