wtorek, 15 lipca 2014

[RECENZJA] Charlie Higson - "Wróg" - czyli zombie dla młodzieży i nie tylko.



"Kończysz czternaście lat. Jesteś prawie dorosły. 
Ale teraz, gdy wszystkich powyżej czternastego roku 
życia opanowała tajemnicza choroba, wolałbyś 
na zawsze pozostać dzieckiem." - Takimi słowami raczy nas autor kiedy oglądamy tylną okładkę. Zamysł dość ciekawy, ale czy to przypadkiem nie jest "Fascynujący thriller dla młodzieży"? Otóż nie tylko dla młodzieży, moi drodzy oto na waszych jakże radioaktywnych monitorach "Wróg" Charliego Higsona!


(Nie)typowa apokalipsa

Wszystko zaczyna się od sceny gdzie grupka dzieci, które przetrwały pierwsze dni apokalipsy atakowana jest przez stadko pseudo-zombie (dlaczego pseudo wytłumaczę później*) nazywanych tutaj z racji tego, że wszyscy ocalali to dzieciaki do 14 roku życia po prostu "dorosłymi". Akcja książki dzieje się w Londynie, mamy więc do czynienia z terenem zurbanizowanym. Poznajemy stan, zakwaterowanie oraz co najważniejsze samych młodych ocalałych. Mamy tutaj odpowiednie dla każdej grupy jednostki takie jak: majsterkowiczów dostarczających mechanizmów poprawiających jakość życia, typowych przywódców, parające się wojaczką cienie herosów z mitologii, oraz oczywiście parę najlepszych przyjaciół których imiona układają się w jedno słowo. W grupie dla każdej potrzeby istnieje odpowiednia osoba (wykonująca swój obowiązek lepiej lub gorzej). Najsłabszą a zarazem najliczniejszą jest grupka dzieci przerażonych obecnym światem - a raczej tym co z niego zostało - w wieku do 10 lat. Przez nie starszacy mają pełne ręce roboty a przecież dobrze wiemy, że nawet bez zombie za oknem opieka nad dziećmi to trudne i przysparzające wielu kłopotów zadanie.

Podczas rutynowego dnia, przebiegającego dotąd bez problemów dzieciakom udaje się zauważyć poruszanie wśród "dorosłych". Okazuje się, że ścigają oni małego chłopca. Grupka po szybkiej wymianie zdań postanawia mu pomóc. Młody jegomość zapominając nawet o przedstawieniu się od razu mówi wybawcom dlaczego się tu znalazł - został wysłany z misją poszukiwania ocalałych i informowania ich o "raju" którym miał być "Pałac Królewski". Brzmi pięknie, prawda? To samo pytanie z nutką ironii zadali sobie bohaterowie. Warto wtrącić, że pałac nie był zabytkiem, przestarzałym zlepkiem kamieni i cegieł a nowoczesną siedzibą angielskiego rządu mającym na celu jego ochronę ważnych osobistości natomiast w ramach kryzysu pozwalającym na izolację od reszty świata i samowystarczalność. Grupa której losy poznamy już niedługo opuści schronienie jakie dawała im obecna kryjówka i ruszy ku ziemi obiecanej. Jak można się domyślić fabuła kręcić się będzie wokół przeprowadzki, jak najbardziej pełnej przygód.

Memento mori...

Nie zapominajmy jednak o głównym oponencie dzieciaków czyli zombie. Otóż te słowo może do nich nie pasować, ponieważ mają oni parę odmiennych cech. Co nikogo nie zdziwi potrafią formować się w grupy ale fakt, że potrafią organizować zasadzki oraz oceniać swoje szanse w starciu i nie atakować wroga kiedy ten ma wyraźną przewagę tylko czekać np. na chwilę jego słabości informuje nas o tym, że te zombie nie zatraciły w 100% umiejętności wykorzystywania mózgu (*-ot, dlatego pseudo) . Są przez znacznie trudniejszymi do pokonania przeciwnikami i książka na dodatek oryginalności co do wieku ocalałych daje nam także ciekawszych do obserwacji przeciwników.

Tytuł miał odnosić się zarówno do "Chodzącej śmierci" jak i samych bohaterów fabuły. Tak jak napisałem we wstępie, nie jest to typowa książka dla młodzieży, w której postacie pierwszoplanowe wychodzą z każdej akcji bez szwanku.  Znajduje się tu parę momentów gdzie na chwilę zatrzymujemy lekturę i..."CO?! Przecież on nie może umrzeć!" Mimo wszystko widać, iż książka napisana jest ze znaczącym ukłonem w stronę młodzieży, ale nie powinno to raczej zniechęcać starszych czytelników do jej przeczytania.

Nic nie jest idealne


W zgodzie z podtytułem chciałem poruszyć parę aspektów powieści, które dla większości czytelników mogą stanowić minus oraz rozwiać jeden z największych polskich mitów o książce. Dość spore grono czytelników uważa, że pewnych momentach akcja strasznie się ciągnie (czego ja osobiście nie doświadczyłem tak bardzo, ale sporadycznie można było to zauważyć), a z bohaterami nie można się zżyć bo są odpychający (przecież w każdej książce są ci tzw. "najgorsi z najlepszych", ale po raz kolejny dla mnie to raczej wymysły osób które nie za dobrze znają się na klimatach postapo). Najbardziej poruszanym tematem jednak jest zakończenie, które pozostawia nam dużo informacji o tym co będzie się działo w kolejnej części, dołując jednocześnie faktem, iż książka wydana została w 2009 roku, a kontynuacji nadal nie widać.
Otóż już rozwiewam mgiełkę tajemnicy! Okazuje się, że książka przerodziła się, w cykl w którym łącznie z powieścią wydaną u nas w Polsce istnieją jeszcze cztery inne części wydane w języku angielskim oraz dwie jeszcze nie zapowiedziane. Okazuję się więc, iż jeden największych minusów na koncie książki jest tak naprawdę nie lenistwem autora, a polskich wydawnictw!

Michał






   Plusy:
     +Mimo treści pisanej bardziej pod    
     młodzież, trafia również do starszych.
     +Oryginalna,
     +Wątki poboczne,
     +Kontynuowana,
     
   Minusy
     -Fabuła trochę się ciągnie.
     -Nie wszystkim może spodobać się 
     ukłon w stronę młodzieży.

              



   Ocena ogólna: 8+/10



Radioaktywny Ranking!
Jak oceniasz Charlie Higson - "Wróg"?



 



Podobał Ci się artykuł? Daj nam o tym znać!

0 komentarze:

Prześlij komentarz