piątek, 26 września 2014

[KONKURS] Rozstrzygnięcie konkursu Dzielnica Obiecana!



Przepraszamy, że musieliście czekać, ale poziom prac był na tyle wyrównany, iż mieliśmy niemały problem z wyłonieniem ostatecznych zwycięzców ;) W końcu jednak się udało!




Decyzją jury książkę Dzielnica Obiecana wygrywają:


 Mariusz Niewiadomski - grafika:




ORAZ

Piotr Grabowski - grafika wraz z tekstem:


Tekst do zapoznania TUTAJ.

Gratulujemy wygranym! W najbliższym czasie skontaktujemy się z wami przez e-mail!

Inne prace konkursowe, które także bardzo nam się spodobały: (gdybyśmy tylko mieli więcej książek...)

Michał Parzonka:




Izabela Rosińska:

Jarek Dróżdż: 

 

Adam Warda:

 

Wojtek Czapiewski:

 

Konrad Jeleński:

Kolejna sucha gałązka trzasnęła mi pod nogą. Cholera. Człowiek zapomina, że niegdyś zurbanizowany teren obecnie stał się poligonem dla niezliczonych dywizji roślinności. Skierowałem kroki na znajomy placyk pokryty charakterystyczną, heksagenną kostką betonową. Tylko ona ocaliła teren przed całkowitym wtargnięciem zieleni. Wprost przede mną wyrastał wysoki budynek dawnego magazynu. Zbita, pokryta ciemnym, odpadającym tynkiem, konstrukcja długo nie dawała po sobie poznać, do czego służyła. Więc została magazynem. Proste.
Tak naprawdę, niegdyś transportowano stąd taśmociągiem masę do produkcji papieru. Ale później w istocie jakaś firma zaczęła składować tu stare rupiecie, zamknęła budynek na cztery spusty.. no i teraz straszy pośrodku szarej przestrzeni.
Podążyłem dalej, stawiając ostrożne kroki na ścieżce. Mimo wszystko trochę zarosła a tu i ówdzie czaiły się wykroty, dziury i studzienki kanałowe. Skierowałem lufę automatu na pozostałości dawnego, no cóż, magazynu. Jednak ten budynek był za lat świetności dużo pokaźniejszy. Długa na kilkadziesiąt i wysoka na kilka metrów hala. Dziś straszyła podłużnymi, niczym w kościele, otworami okien, brakiem dachu i brutalnie wyrwanymi ze struktury cennymi kablami. Do wnętrza nawet nie warto było zaglądać - warstwę cegieł pokryły śmieci, a później zarośla.
Kilka kroków dalej otwierała się przestrzeń na widok tak urbanistyczny, co postapokaliptyczny. Potężny plac usłany pagórkami odpadów wszelakiej maści. Czego tu nie można było znaleźć! Cegły, asfalt, sprzęty RTV i AGD, umeblowanie, wystrój, gruz, ziemia... to wszystko i wiele więcej czekało na odkrycie i zaadaptowanie do własnych potrzeb przez meneli. Przy czym "czekało" jest określeniem zasadniczym, bo od wojny jądrowej minęło już z pięć lat. Kto dziś by się przejmował jakimiś śmieciami?
Mijam dziury wybite w betonowym gruncie przez złomiarzy, próbujących wykraść jeszcze parę centymetrów metalowego zbrojenia i wchodzę na łagodny podjazd. Dawne budynki administracyjne były praktyczną ruiną - stare laboratorium pozbawione było dachu i połowy wysokości ścian. Budynek piętrowy zaraz obok wcale nie trzymał się lepiej. Ale chociaż podłoga na piętrze i klatka schodowa zostały zawalone, czyniąc wstrętnomusztardowy budynek jeszcze bardziej oszpeconym, zachowała się drabina prowadząca na dach.
Wskoczyłem po paru stopniach i znalazłem się przy niej. Zarzuciłem automat za plecy i potrząsnąłem. Zardzewiałe do czerwoności, zespawane rurki lekko się kiwnęły, ale ostatnie też nie sprawiały wrażenia najmocniejszych. A wejść się dało.
Udało się i tym razem, chociaż drabina pewnikiem przeżywała ostatnie dni swojego żywota, jęcząc i gibając się przy każdym kroku na kolejny stopień.
Z dachu budynku widać było całą tą wielką dziurę w lasie - budynki otoczone i wypełnione gruzem, śmieciowisko i gdzieś w oddali dawny zbiornik do oczyszczania wody. Bo teren ten pełnił przez cały czas kilka funkcji. Ale dla nas pozostanie na zawsze Papiernią...


Dziękujemy wszystkim za przesłane prace!

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz