Przepraszamy, że musieliście czekać, ale poziom prac był na tyle
wyrównany, iż mieliśmy niemały problem z wyłonieniem ostatecznych
zwycięzców ;) W końcu jednak się udało!
Decyzją jury książkę Dzielnica Obiecana wygrywają:
Mariusz Niewiadomski - grafika:
ORAZ
Piotr Grabowski - grafika wraz z tekstem:
Tekst do zapoznania
TUTAJ.
Gratulujemy wygranym! W
najbliższym czasie skontaktujemy się z wami przez e-mail!
Inne prace k
onkursowe, które także bardzo nam się spodobały: (gdybyśmy tylko mieli więcej książek...)
Michał Parzonka:
Izabela Rosińska:
Jarek Dróżdż:
Adam Warda:
Wojtek Czapiewski:
Konrad Jeleński:
Kolejna sucha gałązka trzasnęła mi
pod nogą. Cholera. Człowiek zapomina, że niegdyś zurbanizowany teren
obecnie stał się poligonem dla niezliczonych dywizji roślinności.
Skierowałem kroki na znajomy placyk pokryty charakterystyczną,
heksagenną kostką betonową. Tylko ona ocaliła teren przed całkowitym
wtargnięciem zieleni. Wprost przede mną wyrastał wysoki budynek dawnego
magazynu. Zbita, pokryta ciemnym, odpadającym tynkiem, konstrukcja długo
nie dawała po sobie poznać, do czego służyła. Więc została magazynem.
Proste.
Tak naprawdę, niegdyś transportowano stąd taśmociągiem masę do
produkcji papieru. Ale później w istocie jakaś firma zaczęła składować
tu stare rupiecie, zamknęła budynek na cztery spusty.. no i teraz
straszy pośrodku szarej przestrzeni.
Podążyłem dalej, stawiając ostrożne kroki na ścieżce. Mimo
wszystko trochę zarosła a tu i ówdzie czaiły się wykroty, dziury i
studzienki kanałowe. Skierowałem lufę automatu na pozostałości dawnego,
no cóż, magazynu. Jednak ten budynek był za lat świetności dużo
pokaźniejszy. Długa na kilkadziesiąt i wysoka na kilka metrów hala. Dziś
straszyła podłużnymi, niczym w kościele, otworami okien, brakiem dachu i
brutalnie wyrwanymi ze struktury cennymi kablami. Do wnętrza nawet nie
warto było zaglądać - warstwę cegieł pokryły śmieci, a później zarośla.
Kilka kroków dalej otwierała się przestrzeń na widok tak
urbanistyczny, co postapokaliptyczny. Potężny plac usłany pagórkami
odpadów wszelakiej maści. Czego tu nie można było znaleźć! Cegły,
asfalt, sprzęty RTV i AGD, umeblowanie, wystrój, gruz, ziemia... to
wszystko i wiele więcej czekało na odkrycie i zaadaptowanie do własnych
potrzeb przez meneli. Przy czym "czekało" jest określeniem zasadniczym,
bo od wojny jądrowej minęło już z pięć lat. Kto dziś by się przejmował
jakimiś śmieciami?
Mijam dziury wybite w betonowym gruncie przez złomiarzy,
próbujących wykraść jeszcze parę centymetrów metalowego zbrojenia i
wchodzę na łagodny podjazd. Dawne budynki administracyjne były
praktyczną ruiną - stare laboratorium pozbawione było dachu i połowy
wysokości ścian. Budynek piętrowy zaraz obok wcale nie trzymał się
lepiej. Ale chociaż podłoga na piętrze i klatka schodowa zostały
zawalone, czyniąc wstrętnomusztardowy budynek jeszcze bardziej
oszpeconym, zachowała się drabina prowadząca na dach.
Wskoczyłem po paru stopniach i znalazłem się przy niej. Zarzuciłem
automat za plecy i potrząsnąłem. Zardzewiałe do czerwoności, zespawane
rurki lekko się kiwnęły, ale ostatnie też nie sprawiały wrażenia
najmocniejszych. A wejść się dało.
Udało się i tym razem, chociaż drabina pewnikiem przeżywała
ostatnie dni swojego żywota, jęcząc i gibając się przy każdym kroku na
kolejny stopień.
Z dachu budynku widać było całą tą wielką
dziurę w lasie - budynki otoczone i wypełnione gruzem, śmieciowisko i
gdzieś w oddali dawny zbiornik do oczyszczania wody. Bo teren ten pełnił
przez cały czas kilka funkcji. Ale dla nas pozostanie na zawsze
Papiernią...
Dziękujemy wszystkim za przesłane prace!
0 komentarze:
Prześlij komentarz