środa, 27 listopada 2013

[RECENZJA] Metro Last Light





Krople odbijające się od gładkiej powierzchni szkła wizjerów.

Powietrze chrzęszczące w zagłębieniach filtra.

Ryk mutantów odbijający się od starych, zniszczonych ścian.

Rdzewiejący karabin ciążący w dłoni.


Powierzchnia to dla mnie nowy, nieznany świat.

Metro to mój dom.



Recenzja produkcji takiej jak Metro Last Light nie może być sztampowa i zwyczajna, bowiem samo Metro jest czymś więcej niż tylko zwykłą grą. To część kompletnej wizji, uniwersum pochłaniającego bez końca, a zostawiającego człowieka odmienionym. Metro Last Light jako gra jest godnym uzupełniłem świata wykreowanego przez Dmitrya Glukhovskiego, co więcej, dodaje do niego własne i niepowtarzalne elementy. Jest to więc produkt kompletny, prezentujący wizję wykreowaną od początku do końca i to w sposób iście mistrzowski. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że lepiej przedstawionego postapokaliptycznego świata w grach jeszcze nie było. Mam nadzieje, że z tego powodu wybaczycie mi charakterystyczną formę, którą nadałem tej recenzji.

(Uwaga, recenzja ujawnia elementy fabuły poprzedniej części gry!)

Postapokaliptyczne piękno w czystej postaci.



"O fabule słów kilka"


Zrobiłem to, zniszczyłem ostatnią nadzieję dla mieszkańców metra.

Siedziba Czarnych została pochłonięta przez ogień naprowadzonych przeze mnie rakiet.

Czarni byli dla nas zagrożeniem!

Jak mogłem w to wierzyć...

Nie potrafiliśmy zrozumieć ich dobrych intencji, jakbyśmy uciekali przed naszym własnym aniołem stróżem...

Ale jest jeszcze nadzieja, Chan odnalazł w ruinach jednego z nich.



Ostatniego cienia.


Fabuła Metro Last Light odwołuję się bezpośrednio do historii opowiedzianej w książce Metro 2033, a także pierwszej części gry. Artem - główny bohater serii, boryka się z wyrzutami sumienia po zniszczeniu siedliska czarnych - mutantów, które miały zagrażać ludzkości żyjącej w metrze. Ich intencje zostały jednak przez bohatera źle zrozumiane, okazało się bowiem, iż czarni nie byli dla ludzi zagrożeniem, a nawet przeciwnie, chcieli nawiązać z nimi kontakt. W krytycznym momencie okazuję się jednak, iż ostatni z przedstawicieli niezwykłego gatunku mógł przetrwać w zgliszczach siedziby swoich współplemieńców - Artem zaś błyskawicznie decyduję się na próbę jego odnalezienia.

Oczywiście realizacja planu okazuję się trudniejsza niż by się zdawało - sytuacja szybko się komplikuje, a Artem znów musi wyruszyć w wędrówkę po Metrze, aby wykonać swoje zadanie. W jej trakcie bohater odwiedzi różnorodne stacje, pozna ideologię frakcji, a także trafi do ruin zrujnowanej Moskwy - na powierzchnie.

W dalszej części gry, fabuła poszerza się o wątki dotyczące motywu zdrady, miłości, a także moralności ludzkiej. Nie chcę odbierać czytelnikom przyjemności z samodzielnej rozgrywki, dlatego powiem tylko jedno - fabuła, choć rozkręca się dość powoli, na końcu uderza z wielką mocą - cała historia nabiera zaś prawdziwie unikalnego znaczenia. Jest to opowieść o istocie człowieczeństwa, moralności, a przede wszystkim o skutkach naszych, wydawałoby się błahych decyzji.

Oczywiście nie brak tu momentów, które w ten czy inny sposób oszałamiają - pamiętna retrospekcja w samolocie, sceny na stacjach czwartej rzeszy czy przestawienie teatralne, to tylko kilka z tych, które na zawsze zapisują się w pamięci.

W trakcie gry napotkamy także szereg charakterystycznych postaci, z których każda została nakreślona w wyrazisty sposób. Nie ma tu bylejakości -  losy bohaterów są autentycznie i wywierają faktyczny, emocjonalny wpływ na odbiorcę dzieła.

Metro Last Light zawiera wiec w sobie głęboki aspekt wychowawczy, który tylko podkreśla kunszt scenarzystów i samego Glukhovskiego.

W metrze spotkamy przedstawicieli różnych ideologicznie frakcji.



"Zbyt wiele zagrożeń, zbyt mało amunicji - Rozgrywka"


Wiedziałem, że ten moment nadejdzie.

Próbowaliśmy je powstrzymać, ale na miejsce każdego pojawiały się dwa nowe.

Kiedy skończyła się amunicja ludzie walczyli tym, co akurat było pod ręką.

I tak aż do końca...

Aż zostałem tylko ja.

Na szczęście ostatnią kule zostawiłem dla siebie.

Słyszę jak idą.

 
Pomimo ambitnej i wielowątkowej fabuły Metro Last Light jest tylko liniową strzelanką w pierwszej osobie, przez co mamy w niej do czynienia z zamkniętymi, oskryptowanymi lokacjami. Na szczęście autorzy dali graczowi kilka etapów, w których posiadamy jako taką swobodę, a produkcja ogranicza nas jedynie do dotarcia z punktu A do punktu B. Jednym z takich etapów jest podróż pojazdem szynowym, za pomocą którego musimy pokonać pokaźny odcinek tunelu. Oczywiście można od razu pomknąć do celu, jednak po drodze trasa usiana jest różnego rodzaju korytarzami, jaskiniami i zakamarkami, które można dowolnie badać. Przeszukiwanie dodatkowych pomieszczeń wiąże się z niebezpieczeństwami, jednakże nasze wysiłki zawsze są nagradzane znalezieniem amunicji, filtrów czy notatek. Takiego typu dodatkowe pomieszczenia, w których kryją się broń i amunicja pojawiają się zresztą także w innych etapach, jednak to właśnie podczas powyższej misji daję się szczególnie odczuć jaki potencjał drzemie w produkcji tego pokroju, umiejscowionej w całkowicie otwartym świecie. Swobodne wędrowanie po tunelach metra, kompletowanie ekwipunku, zadania poboczne i otwarte zwiedzanie ruin postapokaliptycznej Moskwy... Pozostaje nam jednak tylko pomarzyć, bowiem stworzenie produkcji o tak wysokiej jakości grafiki, a jednocześnie ze skomplikowaną, wielowątkowa fabułą i otwartym światem przekracza możliwości obecnej generacji. 

Trzeba także nadmienić słowo o samej mechanice gry - kolejne etapy historii rozgrywają się na powierzchni, bądź w samych tunelach metra. Rozróżnienie to, jest o tyle ważne, iż misje odbywające się na powierzchni różnią się diametralnie od tych rozgrywanych w metrze. W ruinach postapokaliptycznej Moskwy najważniejsze okazuję się zachowanie stałej ilości filtrów do maski przeciwgazowej - bez nich bowiem, nasz bohater umrze, a ograniczony czas ich działania wymusza ciągłe poszukiwanie nowych. Podobnie zresztą musimy dbać o kondycje samej maski - w wyniku obrażeń, ulega ona bowiem uszkodzeniu, a po dłuższych walkach może nawet nie nadawać się do użytku. Walki z mutantami trzeba więc planować tak, aby nie doprowadzić do zniszczenia maski.


Mutanty... to właśnie one są jednym z najciekawszych elementów rozgrywki. Każdy z monstrów zachowuję się w odmienny sposób i do każdego trzeba podejść z inną taktyką. Zwykłe "tunelowe ścierwo" jak mawiał Hunter, padnie po kilku seriach z automatu, ta strategia nie sprawdzi się jednak w walce z opancerzonymi pająkami. Pajęczaki, są za to niezwykle wrażliwe na światło, co pozwala nam oślepiać je błyskami latarki. Podobnie system ten wygląda w przypadku demonów, przed którymi musimy chować się w zadaszonych pomieszczeniach oraz kilkoma bossami, których trzeba pokonać m.in. ostrzeliwując wrażliwe miejsca na ich grzbiecie.

Jak zwykle okazuję się jednak, że największym potworem jest człowiek. W tunelach przyjdzie nam zmierzyć się  m.in. z bandytami, żołnierzami Czwartej Rzeszy czy Linii Czerwonej. Co ciekawsze, etapy rozgrywane na stacjach da się przejść na różne sposoby. Możemy przekraść się obok wrogów, wyeliminować ich z ukrycia albo po prostu rozpętać klasyczną jatkę. Od nas zależy także, co zrobimy ze schwytanymi jeńcami czy napotkanymi cywilami.

Trzeba jednak przyznać, że najciekawiej przedstawia się działanie z ukrycia - wykręcanie żarówek i ogłuszanie nieświadomych strażników sprawia duża przyjemność. Widać jednak drobne mankamenty tego systemu. Miotane noże zabijają natychmiast dowolnego wroga, bez znaczenia czy trafimy go w krtań czy w stopę. Brak zbalansowania sprawia więc często, iż da się wybić cały posterunek kilkoma rzutami noża. Inteligencja wrogów została jednak poprawiona w stosunku do poprzedniej części - przeciwnicy natychmiast reagują na zniknięcie towarzysza, chowają się za osłonami, flankują i atakują w grupie.

Po przejściu każdego kolejnego etapu podróży trafiamy na bezpieczny teren stacji. Jest to swoiste centrum buforowe przez wyruszeniem w dalszą drogę - to właśnie tutaj zaopatrujemy się w broń i amunicje.
Arsenał, został znacznie powiększony w stosunku do poprzedniej części gry - oprócz wielu strzelb, karabinów i rewolwerów do dyspozycji mamy także liczne ulepszenia ( m.in kilka rodzajów celowników, powiększane magazynki) oraz domowej roboty miny. Za walutę służą nam znane już z poprzedniej części gry naboje wojskowe, które w kryzysowej sytuacji mogą także posłużyć za potężną amunicje -  o wiele bardziej skuteczną od tej produkowanej w metrze.


Na powierzchni nigdy nie można czuć się bezpiecznym.


"Oprawa, czyli o pięknie nuklearnego krajobrazu."


Lepkie pajęczyny zwisające z sufitu lśnią w świetle latarki, migocząc wesoło.


Purpurowa toń wody spływa łagodnie z krawędzi marmurowej ściany.

Ciemność tunelu, czarnego niczym noc, majaczy w oddali.

  Gdyby nie okoliczności, powiedziałbym nawet, że to czyste piękno.


Metro Last Light, pod względem graficznym jest grą praktycznie doskonałą. Wykreowane otoczenie oszałamia postapokaliptycznym pięknem - praktycznie na każdym kroku napotykamy niezwykłe panoramy i tła. Świetnie sprawują się także dynamiczne efekty pogodowe - w trakcie jednej z misji doświadczamy na własnej skórze wiatru, deszczu i błyskawic. Poprzez zabiegi twórców niemalże bezpośrednio odczuwa się towarzyszące bohaterowi zimno i wycieńczenie. Z podobną pieczołowitością stworzone zostały także same tunele metra. Począwszy od tajemniczych korytarzy D6, a kończąc na obskurnych jaskiniach - klimat w lokacjach wprost wycieka z monitora. Najlepiej zostały jednak ukazane same stacje - każda z nich ma unikalny i niepowtarzalny charakter - inaczej wyglądają stacje linii czerwonej, inaczej hanzy czy samej polis.

W stosunku do poprzedniej części gry poprawiono także znacznie wygląd postaci - nie mamy już wrażenia, iż zostały one odbite od tego samego modelu. Każdy z mieszkańców metra posiada indywidualny wygląd i ubiór. Powiem nawet, iż trzeba się naszukać, aby odnaleźć jakieś podobieństwa.

Fizyka występująca w grach 4A Games jest dość charakterystyczna i albo się ją kocha, albo nienawidzi. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy - kolizje i swoista miękkość obiektów są dla mnie dodatkowym plusem - mimo to, nie da się zaprzeczyć drobnym błędom silnika. Cała wrogów zastygają w dziwnych pozach, innym razem widzimy przenikanie się obiektów. Na szczęście błędy te nie ograniczają przyjemności z gry i występują dość rzadko.


W ogólnym wymiarze mogę powiedzieć tylko jedno - graficznie, jest to najpiękniejsza wizja postapokalipsy, jaką kiedykolwiek widziałem.

Oprawa produkcji jest genialna.

"Szanty z Metra - Muzyka"


Blask dogasającego ogniska łagodnie oświetlał jedyną na naszej stacji gitarę.

Dmitry wziął ją delikatnie w dłonie, po czym zaczął grać.

Cichy brzdęk strun zmienił posterunek w wielką sale koncertową.

Na moment trafiliśmy do innego świata.


Oprawa Audio produkcji stoi na wysokim poziomie, a efekty dźwiękowe intuicyjnie dostosowują się do sytuacji na ekranie. W tunelach i na powierzchni towarzyszą nam klimatyczne ambienty, w tle zaś słyszymy odległe ryki mutantów lub łagodne podmuchy wiatru - na stacjach natomiast, dominuje gwar i przygrywająca raz po raz muzyka. Choć na mój gust w poprzedniej części gry ambienty były bogatsze i bardziej klimatyczne, to ścieżki z Last Light są tylko nieznacznie gorsze. Na szczególną uwagę zasługuję muzyka towarzysząca trailerom produkcji. Jest ona wprost przesiąknięta klimatem.

Podobnie wygląda kwestia dubbingu. Osobiście grałem z rosyjskimi głosami, bowiem myślę, że lepiej oddają one klimat uniwersum (być może to pozostałość po serii Stalker ;)) jednak angielski dubbing prezentuje podobny poziom wykonania i jego wybór nie ma większego znaczenia dla rozgrywki. 

Pomimo niebezpieczeństw życie na stacjach kwitnie w najlepsze.


Chyba w żadna inna produkcja nie oddaje klimatu postapokalipsy tak kompletnie jak Metro Last Light. Nie chodzi w nim bowiem tylko o piękne pejzaże, muzykę czy historię. Chodzi o połączenie wielu części w działająca całość, o ukazanie codziennego życia w zniszczonym świecie. W takcie naszej wędrówki widzimy ludzi zdesperowanych, walczących o kolejny dzień życia lub błagających o śmierć, widzimy zdrajców i bohaterów, wojowników i tchórzy, ludzi dobrych oraz złych. Patrzymy na oczywiste dla nas rzeczy i widzimy, że dla mieszkańców metra są one skarbami. Ukazanie życia każdej ze stacji sprawia, że stajemy się rzeczywistym elementem tego przedziwnego świata, że wnikamy w niego coraz bardziej. To właśnie z tego powodu Metro Last Light jest jedną z najlepszych produkcji postapokaliptycznych - ukazuję bowiem wszystkie aspekty życia w świecie, który już umarł.







Tomasz Depczyński
Radioaktywny Redaktor

Gameplay:





   Platformy: PC, X360, PS3

   Plusy:
     + zakończenie wiąże wszystkie wątki w jedną całość
     + oszałamiające efekty graficzne
     + unikalność każdej ze stacji
     + arsenał i jego ulepszanie
     + różne możliwości wykonania zadań
     + walki z mutantami
     + cała niewymieniona reszta

   Minusy:
     - gra aż prosi się o otwarty świat!
     - czasami tempo akcji nie pozwala nacieszyć się otoczeniem...
     - drobne błędy fizyki
     - noże do rzucania są zbyt potężne

   Sedno klimatu: Efekty graficzne i piękno krajobrazu, ukazanie życia na stacjach.



Radioaktywny Ranking!
Jak oceniasz Metro Last Light?



 



Podobał Ci się artykuł? Daj nam o tym znać!

1 komentarz:

  1. Mniam, oprawa graficzna niezła, jest na czym zawiesić oko - na screenach wygląda to rewelacyjnie. Na pewno zagram, ale później, gdy cena odpowiednio spadnie ;-) Pierwszą część obadałem dopiero na początku tego roku, świetna, choć odrobinę za krótka.

    OdpowiedzUsuń