piątek, 8 sierpnia 2014

[RECENZJA] Enslaved: Odyssey to the West



Enslaved: Odyssey to the West to trzecioosobowa gra od studia Ninja Theory będąca połączeniem gry akcji, platformówki, a także strzelanki. Największymi zaletami produkcji są świetna fabuła oraz wyraziste, zapadające w pamięć postaci.

Fabuła opiera się na historii Monkey’ego, osiłka i odludka będącego przedstawicielem jednej z plemiennych społeczności zamieszkujących świat po apokalipsie. Dziwnym zrządzeniem losu Monky zostaję złapany przez łowców niewolników, a rozgrywkę rozpoczynamy właśnie na statku tych ostatnich. Szybko jednak okazuję się, iż nie tylko Monkey’iemu nie odpowiada taki obrót spraw, a jedna z więźniarek imieniem Trip powoduję awarie statku. Monkey budzi się cały z katastrofy pojazdu jednak odkrywa, iż ma na głowę opaskę niewolnika – niewielką obręcz powodującą ogromny ból fizyczny w przypadku niespełnienia rozkazów pana. Tuż obok niego znajduję się wspomniana wcześniej dziewczyna, która zamontowała naszemu bohaterowi urządzenie, aby ten był zmuszony pomóc jej w wędrówce do rodzinnej osady. Naszej dwójce przyjdzie więc razem wędrować przez postapokaliptyczne Stany Zjednoczone, odwiedzając piękne lokacje i stawiając czoła niebezpieczeństwom. Czy Monkey uwolni się z pod przymusu pomagania dziewczynie? Jedno jest pewne – fabuła wciąga, a postaci napotykane w trakcie drogi na pewno zapadną nam na długo w pamięć (Mi szczególnie przypadł do gusty Pigsy).

W toku fabuły powoli zmienia się relacja pomiędzy głównymi bohaterami.
Na pochwałę zasługuję także zakończenie gry, które spina całość wydarzeń w jednym wymownym epilogu i w pełni wyjaśnia role poszczególnych postaci. Dodatkowym plusem są także liczne występujące w nim nawiązania filozoficzne.

Czas powiedzieć chwilę o samej rozgrywce, czyli o elementach platformowych oraz mechanice walki.
Postapokaliptyczny świat nadzwyczaj często wymaga od naszego bohatera używania umiejętność parkourowych, w celu pokonania niebezpiecznych ruin. Monkey na szczęście świetnie radzi sobie z wspinaczką i skakaniem po zdewastowanych budowlach. Dużą zasługę ma tutaj sprytne planowanie lokacji przez twórców, a także świetne animacje, które są płynna i zawsze cieszą oko. Sterowanie podczas elementów platformowych jest dodatkowo bardzo intuicyjne, co sprawia, iż etapy te nie nastręczają większych trudności, a jednocześnie dają masę frajdy z podniebnych tricków naszego protagonisty.


W grze nie zabraknie wielu wyrazistych postaci.
Największe zastrzeżenie w rozgrywce mam do systemu walki, który co prawda pozbawiony jest błędów czy utrudnień, ale w trakcie rozgrywki szybko się nudzi. Mamy tu atak szybki i silny, a także ataki obszarowe będące ich kombinacją. Trochę jednak szkoda, że do końca gry nasz bohater używa tylko jednej, tej samej broni będącej pseudo-mieczem świetlnym. Sprawia to, że do rozgrywki szybko wkrada się powtarzalność i nuda, co skutkowało tym, iż pod koniec gry najchętniej po prostu unikałem walki.

Lepiej prezentują się za to starcia z bossami, które zazwyczaj wymagają nieco zastanowienia i wybrania odpowiedniej taktyki. Kolejny plus należy się grze za to, iż postacie najpierw uciekają przez potężnym przeciwnikiem, a dopiero w sytuacji zagrożenia decydują się na walkę. To wszystko urealnia ich postępowanie w grze.

Dobrze za to ukazana została nie tylko specyficzna relacja rozwijająca się pomiędzy głównymi bohaterami, ale także ich wzajemna pomoc w czasie samej rozgrywki. Trip może hakować zamki i tworzyć pole rozpraszające. Monkey natomiast przenosi naszą bohaterkę przez pola minowe no i oczywiście niszczy roboty.

W trakcie rozgrywki możemy odnaleźć rozrzucone po świecie gry orby, za które kupimy ulepszenia naszego bohatera. Opcji rozwoju jest sporo, szkoda tylko iż ograniczają się one jedynie do naszej broni oraz ulepszeń tarczy i zdrowia.

Oprawa wizualna gry stoi na wysokim poziomie i cieszy oko wszystkimi odcieniami tęczy. Taka swoista przejaskrawiona barwami kolorystyka pasuję jednak do koncepcji całej gry i nie irytuję swoim wykonaniem. W trakcie rozgrywki ujrzymy niesamowite widoki zrujnowanych wieżowców będących reliktami przeszłości oraz dziką roślinność porastającą każdy zakamarek ruin. Wizualnie jest to koncepcja stylistycznie zbliżona do The Last of Us, jednak wykonana w jeszcze większej intensywności.

Gra często będzie nas raczyć pięknymi widokami.

Muzyka w produkcji jest mocno średniawa – dobrze spełnia swoje zadanie dodając dynamiki starciom, jednak brakowało mi w niej melodii bardziej nostalgicznych i klimatycznych. Do efektów dźwiękowych nie mogę mieć natomiast żadnych zarzutów, wykonane są bowiem na bardzo wysokim poziomie, podobnie zresztą jak świetny dubbing głównych postaci.

Enslaved: Odyssey to the West to produkcja, którą polecam wszystkim fanom postapokaliptycznych klimatów. Oprócz fascynującej fabuły i wyrazistych postaci oferuję ona także bowiem piękny i tajemniczy świat, w której fauna i flora powoli odradza się po globalnej katastrofie. Osobiście zakochałem się w stylistyce jaką oferuję nam Ensleveed i uwierzyłem, iż postapo nie zawsze musi być szare i smutne. Podsumowując: naprawdę warto!

Tomasz Depczyński
Radioaktywny Redaktor

Gameplay:





   Platformy: PC, X360

   Plusy:
     + Świetnie wykreowane postaci
     + Interesująca fabuła
     + Zakończenie
     + Kreacja świata
     + Grafika
     + Klimatyczne lokacje

   Minusy:
     - Monotonna walka
     - Tylko jeden rodzaj broni
     - Mało typów wrogów



   Sedno klimatu:Klimatyczne i pięknie wyglądające lokacje, świetnie wykreowane postaci.



Radioaktywny Ranking!
Jak oceniasz Enslaved: Odyssey to the West?



 



Podobał Ci się artykuł? Daj nam o tym znać!

0 komentarze:

Prześlij komentarz