wtorek, 16 czerwca 2015

[RECENZJA] Dopóki nie zgasną gwiazdy



Świat pokryty śniegiem i lodem nie ma litości dla nikogo.

Ostatnie ludzkie osady istnieją tylko dzięki codziennej walce z przerażającą rzeczywistością.

W jednej z nich spotykamy Kacpra – młodzieńca, który pragnie czegoś więcej niż po prostu żyć. Jego marzeniem jest ujrzenie ziemi poniżej górskich szczytów - poznanie wszystkich tych miejsc, w których przed upadkiem żyli ludzie.

Okazuję się jednak, że w nowym świecie nic jednak nie jest łatwe, a czyhająca światłość i ludzka natura wcale nie będą jego sprzymierzeńcami.

Postapokaliptyczna powieść Piotra Patykiewicza zabiera nas w świat przykryty grubą warstwą śniegu. Człowiek nieprzyzwyczajony do takich warunków zostaje wystawiony na próbę podczas której przeżyć mogą tylko najsilniejsi.

Czy okołobiegunowy klimat dodaje książce uroku? Jak najbardziej!

Wyobraźcie sobie, że przyjdzie nam żyć w ciągłym zimnie - klimat do którego nie jesteśmy przystosowani staje się naszą codziennością. Wszystkie czynności, które nigdy nie były problemem, nagle stają się czymś niezwykle trudnym. Wszystkie dobra przepadły, a żeby przeżyć, człowiek musi żyć jak jego przodkowie – z polowania, czy zbieractwa.

Taką właśnie wizję końca świata zaprezentował nam autor powieści. Czy jest ona intrygująca? O tak! Klimat jaki towarzyszył bohaterowi jest z pewnością jest jednak niecodzienny. Z reguły, kiedy myślimy o post-apokalipsie, widzimy pustynie rodem z Mad Maxa. Tutaj jest zupełnie inaczej. Głównym zagrożeniem wciąż są ludzie i nieznane tereny, ale jest również bardzo niska temperatura, w której człowiek by móc żyć, musi pamiętać o dobrym przygotowaniu.

Jak prezentuje się fabuła? Mamy młodego chłopaka – Kacpra – który nie chce zostać myśliwym, jak jego ojciec. Za wszelką cenę chciałby zobaczyć świat, a aby móc tego dokonać wyrusza w misję powierzoną mu przez pewnego kapłana. Resztę poznacie dopiero w momencie kiedy sami przeczytacie książkę. Powiem tylko jedno... Opowiedziana historia intryguje i zachęca do przerzucania kart powieści ;)

Bardzo mi się spodobał świat rodzinnej osady Kacpra. Każda osoba miała przydzielone zadania i na ich podstawie zajmowała pewne miejsce w miejscowej hierarchii. Ciekawie przedstawiony ustrój panujący po końcu świata świetnie obrazował zmienione stosunki społeczne. Jak za starych czasów, najwyższą pozycję miał ten, kto dostarczał ludziom pożywienie, choć dla innych najcenniejsi byli ci, którzy posiadali wiedzę. Oczywiście nie obyło się bez sporów w tej kwestii.

Cały świat i wszystkie zagrożenia, jakie po drodze spotkał bohater, miały bardzo ciekawy charakter. Nie było tu mutantów, smoków, ani żadnych mitycznych potworów, co nie znaczyło, że brak tu było elementów fantastyki. Piotr wprowadził swoje własne stworzenia, które dla jednych były przyczyną zagłady, a dla innych prawdziwym błogosławieństwem. Kim, lub czym było to zagrożenie? Dowiecie się sięgając po książkę ;)

Czy pojawiło się coś negatywnego? Wiadomo, że silna wola bohatera sprawia, że jest on skłonny do ponadprzeciętnych dokonań, ale nie zapominajmy, że nadal jest tylko człowiekiem. Miejscami miałem wrażenie, że autor o tym zapomniał, niemniej jednak nie psuło mi to przyjemności z lektury, choć dla niektórych może być to dość negatywnym aspektem.

Podsumowując.

Książka jest naprawdę interesująca, a jej największą zaletą jest z pewnością indywidualny i niepowtarzalny klimat. Fabuła jest mistrzowsko dopracowana, a akcja dynamicznie prowadzi czytelnika przez opowiadaną historię. Wprawdzie nie jest to taka wizja postapokalipsy, jaką znamy z innych dzieł, ale prezentowana wizja końca jest niezwykle intrygująca... choć na pewno dość chłodna ;)


Łukasz Rzadkowski


Moja Ocena: 7/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz